Wiem, co jem – idziemy na zakupy spożywcze

Większość z nas nie jest technologami żywienia czy dietetykami. Przysłowiowego „zjadacza chleba” zdecydowanie łatwiej jest natomiast oszukać – a producenci żywności wykorzystają każdy sposób, żeby tylko zarobić na niewiedzy konsumentów, nawet pomimo rygorystycznych przepisów dotyczących znakowania i opisywania żywności. Na co zwracać uwagę przy zakupie, by nie nabrać się na sztuczki producentów i nie kupować rzeczy, których nie potrzebujemy czy nie chcemy i po prostu nie dać się zmanipulować?

Często nie jesteśmy pewni, czy wybrany przez nas produkt posiada dobry skład. Dobrym sposobem na rozwianie takich wątpliwości jest przeczytanie składu kilku podobnych produktów i przekonanie się, które składniki okazują się być niezbędne w produkcji, a które natomiast wydają się być zbędnym, sztucznym dodatkiem. Porównanie pozwoli nam też zwrócić uwagę na różnice cenowe – najdroższe nie zawsze musi oznaczać najlepsze, ponieważ czasem wygórowana cena wcale nie zależy od świetnego składu, ale na przykład od dużej i kosztownej kampanii reklamowej, która podnosi sprzedaż danego produktu.

Uwaga na nazwy! Producenci żywności to nie tylko specjaliści z zakresu żywienia, ale także świetni psycholodzy. Nazwy produktów często odnoszą się więc do przyjemnych skojarzeń, smaków dzieciństwa czy naturalnych procesów powstawania, z którymi tak naprawdę niewiele mogą mieć wspólnego – jak kiełbasa dziadkowa, która z kiełbasą robioną przez naszego dziadka ma niewiele wspólnego, czy dżem babuni, który w składzie ma więcej cukru niż owoców, na co nasza babcia nigdy by nie pozwoliła.

Przyglądać należy się też produktom, które szczycą się ogromnymi napisami fit czy light z każdej strony opakowania. Czasem może okazać się bowiem, że ten sam jogurt w tej wersji jest o wiele bardziej tuczący, niż jego pierwotna wersja. Czasem zawierać on może na przykład mniej tłuszczu, natomiast w składzie znajdzie się podwójna dawka cukru, która w ogólnym rozrachunku gorzej wpłynie na nasze zdrowie.